Spacer po ulicy Szerokiej

Wejście do nieistniejącego świata. Była taka ulica w Lublinie, istniała jeszcze siedemdziesiąt lat temu i każdy lublinianin wiedział, gdzie ona się znajduje i kto na niej mieszkał. Gdybyśmy dzisiaj zapytali przeciętnego mieszkańca Lublina, gdzie była ulica Szeroka lub z czym kojarzy się ludziom ta nazwa, nieliczni pewnie wskazaliby lokalizację, gdzieś na Podzamczu, inni wspomnieliby o kawiarni i restauracji mieszczącej się przy ul. Grodzkiej. Większość ludzi prawdopodobnie nie skojarzyłaby tej nazwy z żadnym miejscem w Lublinie.

Serce miasta

Była taka ulica w Lublinie, istniała jeszcze siedemdziesiąt lat temu i każdy lublinianin wiedział, gdzie ona się znajduje i kto na niej mieszkał. Nie znaczy to, że każdy lublinianin z okresu przedwojennego na Szerokiej był. Dla wielu osób była to terra incognito, miejsce, do którego można było dojść z Krakowskiego Przedmieścia w zaledwie dziesięć minut, a kulturowo tak oddalone od eleganckiego Lublina, jakby to były jakieś zamorskie kraje. Ulica Szeroka była sercem żydowskiego Lublina od najdawniejszych czasów, kiedy w Lublinie osiedlili się w XV w. Żydzi. Z pewnością była już wytyczona w XVI w., bo wspominają o niej ówczesne dokumenty. Nosiła wówczas inną nazwę – ulica Żydowska – Platea Judeorum. Kiedy pojawiła się nazwa Szeroka, tego nie wiadomo. Z pewnością oficjalnie funkcjonowała już na początku XIX wieku. Nieoficjalnie ulica Żydowska przetrwała aż do czasów II wojny światowej, ponieważ Żydzi nazywali Szeroką w języku jidysz – a Jidn gas, właśnie ulica Żydowska. Podobnie zresztą jak żydowską nazwę miała Brama Grodzka – a Jidisze Brum – Brama Żydowska. Tej nazwy używali przed wojną nawet Polacy zamieszkujący Lublin. szeroka2 Tu mieszkał założyciel lubelskiej jesziwy Nie wiemy, jak wyglądała Szeroka w okresie staropolskim. Można jedynie domyślać się, że przeważała na niej drewniana zabudowa, wśród której spotykało się większe, murowane domy należące do lubelskich bogaczy. Od początku XVI w. ulica ta stała się sercem dzielnicy żydowskiej w Lublinie i głównym miejscem ich zamieszkania, ponieważ w mieście obowiązywał przywilej de non tolerandis Judaeis, zakazujący Żydom osiedlania się w obrębie dzisiejszego Starego Miasta aż do 1862 r. Wokół Szerokiej zaczęły pojawia się kolejne ulice, w miarę rozrastania się liczby ludności żydowskiej w Lublinie.

Mniej więcej z tego samego okresu pochodziła też ulica Jateczna, gdzie kahał lubelski wybudował Wielką Synagogę, zwaną Synagogą Maharszala. Tam też funkcjonowała pierwsza jesziwa lubelska. Z drugiej strony wzgórza zamkowego, w II połowie XVI w. zaczęła rozwijać się ul. Podzamcze. Mniej więcej w tym okresie gdzieś na Szerokiej mieszkał słynny rabin i twórca pierwszej lubelskiej jesziwy Szalom Szachna. Od 1559 r. funkcjonowała tu drukarnia ksiąg hebrajskich należąca do Chaima syna Izaaka i Anny córki Józefa. W kilkanaście lat później przy Szerokiej powstaje kolejna drukarnia hebrajska należąca do Kalonymusa syna Mordechaja. W którejś z tych drukarni wydano najsłynniejszą książkę, cieszącą się do dzisiaj uznaniem wśród religijnych kobiet żydowskich „Cene urene” – modlitewnik dla kobiet spisany w języku jidysz, który wszedł do kanonu literatury żydowskiej. Od pierwszego wydania, które pojawiło się w I połowie XVII w. do dzisiaj ukazało się 250 kolejnych. Nie brakowało synagog Wielka Synagoga stała poza ulicą Szeroką, która prawdopodobnie w XVI w. była na tyle gęsto zabudowana, że nie było już miejsca na tak obszerną budowlę. Jednak i na Szerokiej nie brakowało synagog. Jedną z najstarszych była synagoga Hirsza Doktorowicza, powstała w 1638 r. i mieszcząca się w kamienicy Szeroka nr 2. Pod numerem 3 funkcjonowała niewielka Synagoga Urzędników Handlowych. W okresie późniejszym, aż do czasów II wojny światowej nazywano ją Synagogą Kotlarską. Już w wieku XVIII powstały jeszcze synagoga Abrahama Heilperna, ostatniego marszałka Sejmu Czterech Ziem (Szeroka 44). Wreszcie Szeroka 28 – centrum lubelskiego i polskiego chasydyzmu, dom Jakowa Icchaka Horowitza-Szternfelda, zwanego „Widzącym z Lublina”. Prawdopodobnie na przełomie XVIII i XIX w. powstała tu pierwsza bóżnica chasydzka w Lublinie, która zaraz po śmierci „Widzącego” przeszła pod administrację lubelskiej gminy żydowskiej. W połowie XIX w. powstała pod numerem 40 kolejna bożnica chasydzka, założona przez Judę Lejba Eigera, twórcę chasydzkiej dynastii lubelskiej. Dynastia ta, prawie całkowicie dzisiaj zapomniana, wymaga odrębnego tekstu. Nie były to bynajmniej jedyne miejsca przy tej ulicy, gdzie Żydzi lubelscy przychodzili na modlitwę.

Wspomnieliśmy o Sejmie Czterech Ziem, instytucji unikalnej na skalę całej Europy. Była to główna reprezentacja polityczna, fiskalna, kulturowa i religijna Żydów Rzeczypospolitej. Decydowała o wysokości podatków odprowadzanych z kahałów na dwór królewski, ale także dyskutowała, jak reagować na wydarzenia polityczne. W kwestiach religijnych była wyrocznią dla wszystkich gmin żydowskich w Europie. Dawni historycy wskazywali, że miejscem obrad lubelskiego Waadu (hebrajska nazwa tej instytucji brzmiała Waad Arba Aracot) był dom przy ul. Szerokiej 19. Wojna i pożar Szeroka poprzez wieki zmieniała swoje oblicze. W 1655 r. została całkowicie zniszczona przez wojska kozacko-moskiewskie, podobnie jak całe Podzamcze i wszystkie przedmieścia lubelskie. Prawdopodobnie padła też ofiarą pożaru miasta w 1719 r., co można zobaczyć dzisiaj na słynnym obrazie wiszącym w bazylice ojców Dominikanów. Domy z ulicy Szerokiej, które znamy z fotografii i pocztówek pochodzących z początków XX w., nie były starsze niż 200-250 lat. To właśnie wtedy ulicę tą zdominowały dwu i trzypiętrowe kamienice, które w ciągu lat dodatkowo obrastały od strony podwórek różnymi przybudówkami. Miejsca w Mieście Żydowskim było mało, a mieszkańców z każdym rokiem przybywało. Gdzieś ci ludzie musieli się pomieścić, skoro zabraniano im na osiedlenie się między chrześcijanami.

Rzeczywiście była szeroka

Niewątpliwie Szeroka była najbardziej reprezentacyjną ulicą tej dzielnicy. Jak wspominają przedwojenni lublinianie, rzeczywiście była szeroka i przede wszystkim zatłoczona. Było to centrum handlowe w tej części Lublina i przedłużenie traktu handlowego przebiegającego przez Starem Miasto w stronę ulicy Ruskiej, skąd drogi prowadziły już na Ruś i Litwę. Do 1862 r. przy Szerokiej funkcjonowały największe żydowskie sklepy i tu mieszkali najzamożniejsi Żydzi. Jednak życie toczyło się też na ulicy, gdzie nie brakowało drobnych handlarzy. W XIX-wiecznej prasie lubelskiej można znaleźć informacje, jak trudno było „turyście miejskiemu” przejść przez zatłoczoną Szeroką, gdzie na chodnikach był tłum sprzedawców i klientów, a na samej ulicy mnóstwo wozów. Przy tym była to ulica, na której słyszało się przeważnie język jidysz. Po 1862 r. Szeroka zaczęła się degradować. Najzamożniejsi Żydzi lubelscy zaczęli przenosić się na Stare Miasto i na Krakowskie Przedmieście. Przenosili ze sobą też firmy. Szeroka ubożała. Nadal funkcjonowały tu sklepy i zakłady rzemieślnicze, ale przeważnie niższej klasy. Na wysokości dzisiejszych schodów prowadzących z Placu Zamkowego na ul. Grodzką na tzw. Psiej Górce (tych psich górek Lublin miał więcej) istniał targ tandetą. Sprzedawano tu używaną odzież i obuwie, ale codziennie też siadywały przy tym targowisku żydowskie handlarki, u których można było kupić makagigi, gorący groch oraz zapomniany przysmak, typowy tylko dla Lublina i okolic – bubelach, babki wypiekane z mąki gryczanej, jedzone na ciepło z masłem (eksperymenty nad przywróceniem tej potrawy trwają). Szarość Zupełnie zubożała Szeroka po I wojnie światowej. Nieremontowane kamienice coraz bardziej szarzały, coraz więcej było tu biedoty żydowskiej, również takiej napływowej z prowincji, liczącej na lepszy chleb w wojewódzkim Lublinie. Nadal ulica ta zachowała swój religijny charakter. W szabaty i wielkie święta żydowskie przybierała elegancki charakter z dominacją chasydów, odwiedzających swojego rebego przy Szerokiej 40. Szeroka 28 nie była żadnym magicznym miejscem – jeszcze jedna bóżnica w dzielnicy żydowskiej, którą określano „dla modlących się w biegu”. Tu zawsze był minian – dziesięciu dorosłych mężczyzn gotowych do modlitwy. W tej samej kamienicy funkcjonowała także jedna z wielu żydowskich piekarni. Jednak codzienność na Szerokiej była szara. Domy nie były skanalizowane. W podwórkach kipiały od nieczystości wspólne ustępy. Po ostatniej wielkiej epidemii cholery, która nawiedziła Lublin w 1892 r. i dzięki której miasto otrzymało nowoczesną kanalizację, Szeroka zyskała jedynie dwie studnie. Wodę w nich kupowało się na wiadra jeszcze w okresie międzywojennym. Jedna z tych studni przetrwała do dzisiaj – jedyny ślad po ulicy Szerokiej. Stoi samotnie przy palcu manewrowym dworca PKS. Wiele kamienic nie miało elektryczności. Ale nawet do tego siedliska ubogich zaczęła wkraczać w okresie międzywojennym nowoczesność. Obok bóżnic i domów modlitwy zakładano siedziby związków zawodowych i partii politycznych, gdzie toczono burzliwe dyskusje o wyższości syjonizmu nad komunizmem lub odwrotnie. Szeroką paradowały także pochody organizacji żydowskich. Był to fragment Lublina, który wielu chrześcijańskim mieszkańcom miasta w ogóle nie był znany – lubelska terra incognita. Wielu chrześcijańskich lublinian na Szerokiej prawie nigdy nie było. Podobnie, jak wielu żydowskich mieszkańców Szerokiej rzadko zapuszczało się na Krakowskie Przedmieście. Dwa światy, które żyły obok siebie, ale wydawało się przez setki lat, że żyć bez swojego sąsiedztwa nie mogą. Okazało się jednak , że można żyć po amputacji fizycznej obecności i pamięci.

Getto

W czasie II wojny światowej Szeroka stała się centralną ulicą getta lubelskiego, utworzonego w marcu 1941 r. przez Niemców. Jednak jej handlowy charakter został w tych zmienionych warunkach przeniesiony na Furmańską i Cyruliczą, które były bliżej tzw. aryjskiej strony. Sklepy i warsztaty, a także strychy na Szerokiej zamieniły się w mieszkania, gdzie gnieździło się po 7-8 osób na izbę, przeważnie tych Żydów, którzy zostali tu wysiedleni z innych części miasta lub nawet spoza Lublina. W marcu 1942 r. zdecydowaną większość mieszkańców Szerokiej Niemcy deportowali do obozu zagłady w Bełżcu. Ta gwarna niegdyś ulica, całkowicie opustoszała. Jest taka fotografia z lata 1942 r. – domy jeszcze stoją, w niektórych z nich pootwierane okna, tyle że nie ma już ludzi. Jeszcze późną wiosną 1942 r. próbowano zasiedlać Szeroką Polakami. Ci natomiast bardziej byli zainteresowani szabrem wszystkiego, co dało się wynieść, łącznie z framugami okiennymi i fajerkami z kuchni. Od lata 1942 r. zapadła decyzja o wyburzeniu najstarszej części dzielnicy żydowskiej, na czele z ulicą Szeroką. W tym celu przyprowadzano więźniów obozu koncentracyjnego na Majdanku, wśród których byli też dawni mieszkańcy tej ulicy. Rozbierano dom po domu tak, że nie pozostawały po nich żadne ślady.

Plac Zamkowy

W 1944 r. Szeroka była jedynie jezdnią pomiędzy dwoma zwaliskami gruzu. Zniszczenia pozostałości dopełniły prace budowlane z lat 1953-1954, gdy tworzono tu Plac Zebrań Ludowych z okazji X-lecia PRL (dzisiejszy Plac Zamkowy). Część piwnic i fundamentów wysadzano w powietrze. Prac archeologicznych nikt, oczywiście nie prowadził. Zanikała też pamięć o ulicy Szerokiej, chociaż czasami miejsce to daje nam o sobie znać. Tak było chociażby, gdy ktoś niefortunnie wpadł na pomysł, żeby na miejscu dawnej Szerokiej postawić kolejny pomnik ku czci Zaporczyków. Odkryto wtedy piwnice dawnego domu, a w nich znaleziono resztki pozostałości po dawnym świecie – jakieś zawiasy, fragmenty naczyń. Ostatnie ślady po zamordowanej cywilizacji, można powiedzieć – pozostałości lubelskiej Atlantydy. Dzisiaj niestety znów zasłonięte pomnikiem. O Szerokiej przypomina jedynie studzienka, kamień pamiątkowy u podnóża zamku oraz tablica ku czci „Widzącego”. Jest jeszcze nowa kamienica, wybudowana w 1954 r. Jej kształt – budynek z mansardą, który jest czterokrotnie powtórzony w ciągu zabudowy wokół Placu Zamkowego, ma przypominać charakterystyczny dom z mansardą z ulicy Szerokiej, widoczny na wielu zdjęciach sprzed wojny, okresu okupacji nazistowskiej oraz wyburzania tej ulicy. Kto nie wie, ten się nie domyśli, a był to specjalny zamysł autora, by został chociaż jakiś slad po ulicy Szerokiej. Nie wydaje się jednak by był to nadmiar pamięci o miejscu, które bezpowrotnie minęło oraz o jego mieszkańcach.

Robert Kuwałek

Fot. Archiwum Ośrodka Brama Grodzka Teat rNN